Rotunda Panoramy Raclawickiej we Wroclawiu
Ciekawostki związane z budynkiem Panoramy i plótnem Kossaka i Styki (fragmenty)
"W przypadku wojny, nalotu lub klęski żywiołowej - pracownicy muzeum mają zaledwie dobę na ewakuację giganta. A wielkie malowidło waży przecież 3,5 tony. Najpierw trzeba je rozciąć na 14 brytów - każdy po 8 metrów szerokości - a następnie naciągnąć na siedem szpuli. Szpule, podobnie jak wszystko tutaj, są ogromne. Potem dzieło sztuki jedzie w nieznane. Co prawda w budynku Panoramy Racławickiej jest specjalny bunkier, ale dojście do niego zostało tak zaprojektowane, że długie szpule mają za mało miejsca, żeby wziąć zakręt i wjechać do środka. Bunkier jest więc bezużyteczny dla celów ewakuacji.
Foto: Wejscie glówne do Panoramy Raclawickiej
- A gdyby ktoś chciał panoramę ukraść? - To chyba jedno z niewielu dzieł na świecie, którego ukraść się nie da - śmieje się dyrektor Nowak - Jest za duże. -
Panorama Racławicka to pierwsze polskie i jedyne zachowane malowidło panoramowe. Ma 115 metrów długości i 15 wysokości, czyli tyle, ile pięciopiętrowy budynek. Przez dziewięć miesięcy od sierpnia 1893 roku wykonywali je Jan Styka i Wojciech Kossak. Przedstawia zwycięską bitwę stoczoną 4 kwietnia 1794 roku pod Racławicami pomiędzy armią rosyjską dowodzoną przez generała Denisowa a wojskami powstańczymi pod dowództwem generała Tadeusza Kościuszki. We wrocławskiej rotundzie ogląda je dziennie ponad tysiąc osób. W sezonie turystycznym liczba ta wzrasta nawet do 1500 zwiedzających. Podziwiają 1800 metrów kwadratowych drobiazgowo odtworzonych szczegółów. Styce i Kossakowi pomagało jeszcze pięciu innych artystów. Wspólnie stworzyli iluzję bitwy, w której centralnym punkcie za każdym razem stoi oglądający.
Foto: Mala Rotunda i tablica informacyjna
Panorama Racławicka trafiła do Wrocławia w 1946 roku. - Panorama była bardzo zniszczona - opowiada Marcin Sokolnicki z pracowni konserwatorskiej Muzeum Narodowego we Wrocławiu. - Musieliśmy dokleić i pomalować sporo łat. Dwie z nich miały po 1,5 m kw., niemal w połowie musieliśmy odtworzyć niebo nad polem bitewnym. Odtwarzanie brakujących fragmentów nie było problemem, można je było zrekonstruować na podstawie zdjęć. Ja sam dorabiałem wiele gałązek, trawek, ziemi. Najbardziej jednak pamiętam samo zszywanie brytów. Ręczne, szwem żeglarskim, igłami chirurgicznymi. Było przy tym mnóstwo pracy.
- Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Panorama Racławicka to wielka fabryka, ze skomplikowanym technicznie zapleczem - dodaje Romuald Nowak, od 13 już lat zarządzający tą "fabryką". - Miałem to szczęście, że już w 1980 roku, zaraz po rozpoczęciu pracy w Muzeum Narodowym, współpracowałem przy przygotowaniu wystawy "W kręgu Panoramy Racławickiej". Na bieżąco obserwowałem też postępy prac konserwatorskich, a potem zszywanie całego malowidła. Dlatego kiedy już połączono wszystkie bryty, całość nie zrobiła na mnie wcale takiego wrażenia, jakiego się spodziewałem. Wyrastałem na micie, że to nasz wschodni sąsiad nie pozwala na wystawianie tego dzieła sztuki, ale było też trochę tak, że to nasi urzędnicy wstrzymywali pokazanie panoramy. Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu powierzył mi zadanie menedżersko-organizacyjne, miałem usprawnić funkcjonowanie panoramy i unowocześnić budynek, w którym jest wystawiona, wszystko urządzić i porządnie zabezpieczyć. Dziś jestem dumny, że nasza panorama prezentuje nie tylko najwyższy poziom artystyczny, ale także wysoki poziom prezentacji. Komentarza można obecnie wysłuchać jednocześnie w trzynastu różnych językach.
W Europie można obejrzeć jedenaście historycznych panoram. W Chinach aż dziesięć. Wszystkie powstały po 1987 roku. Wtedy do Wrocławia przyjechał Zhao Ziyang, p.o. sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin i premier Rady Państwowej Chińskiej Republiki Ludowej. Pracownicy panoramy doskonale zapamiętali tę wizytę. Podjęte wówczas środki bezpieczeństwa można porównać tylko z tymi, jakie później zastosowano podczas wizyty Jana Pawła II. Zhao Ziyang w godnej ciszy obejrzał malowidło, a następnie lakonicznie, jak na człowieka Wschodu przystało, napisał w księdze pamiątkowej: "Patriotyzm głęboki/ artyzm wielki/ słynna bitwa odtworzona / lekcja dla potomności". Po czym wrócił do Chin i natychmiast zabrał się do propagowania zwycięskich epizodów Ludowej Armii Chin w wojnach z Japończykami, wojskami Kuomitangu i armią amerykańską za pomocą panoram właśnie. Pracowity lud chiński szybko przeskoczył Europę. W 1999 roku nad brzegiem Jangcy powstała nie tylko największa na świecie, ale - co w Chinach niespotykane, prywatna panorama. Malowidło ma 135 m szerokości i 18 m wysokości, przewyższa więc wrocławskie dzieło sztuki o 20 m wszerz i 3 wzwyż. Przedstawia bitwę stoczoną przez cesarza Tsao Tsao w 208 roku.
Dzienne utrzymanie Panoramy Racławickiej kosztuje 4 tysiące złotych. Na szczęście najczęściej psują się odkurzacze i froterki. Reszta działa bez zarzutu. Na zapleczu znajduje się mózg panoramy. Dyspozytorzy bez przerwy monitorują to, co się dzieje w obiekcie, sprawdzają temperaturę i poziom wilgotności. W razie pożaru w budynku uruchamiają kurtyny wodne. Chodzimy po ciągnących się w nieskończoność pomostach za płótnem, wąskim mostkiem przekraczamy niebo nad polem bitwy. Panorama Racławicka jest jak żywy organizm. Potrzebuje stałej temperatury - 20-21 stopni C i odpowiedniej wilgotności. Wymaga stałej opieki, dlatego regularnie odwiedzają ją konserwatorzy z Muzeum Narodowego. Badają stan płótna oraz sprzątają sztuczny teren po turystach. Tylko im - nawet sama dyrekcja nie daje sobie takiego prawa - wolno wchodzić na przedpole, czyli teren tuż przed płótnem, na którym rozstawione są krzaczki, drzewka, trawa. Zwiedzający często zrzucają tam z platformy widokowej gumy do żucia, bilety, ziarnka słonecznika. - Przestrzeń przed płótnem zrobiona jest z pianobetonu, to specjalna substancja, którą podawało się przez rurę, jak bitą śmietanę - tłumaczy Marcin Sokolnicki z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. - Wchodzimy tam mniej więcej raz na dwa tygodnie. Zawsze w miękkim obuwiu, najlepiej w tenisówkach. Kiedyś ludzie rzucali tam też drobne pieniążki, zbieraliśmy je do puszki i potem kupowaliśmy za nie np. wodę mineralną. Trudno się dziwić. 60 procent zwiedzających to młodzież szkolna." (Fragmenty artykulu ze strony internetowej http://dzis.dziennik.krakow.pl/)
Zwiedzanie Wroclawia z przewodnikiem:
Tel. 513 946 946
|